Strona:Wiktor Hugo - Człowiek śmiechu (wyd.1928) T.3-4.djvu/294

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

jątkowa bestja podobny człowiek! — Ależ to wstyd, sromota! — Zamknąć posiedzenie! — Nie, niech wygada swoje! — No, szczekaj, pajacu!
Lord Lewis de Duras, trzymając się za boki, wolał:
— Ach, ach! Ratujcie, umrę ze śmiechu. Proponuję wotum dziękczynne w następujących słowach: Izba lordów dzięki składa Green-Boxowi.
Gwynplaine, jak sobie przypominamy, marzył o całkiem innem przyjęciu.
Kto się kiedy wdzierał po piaszczystej a stromej pochyłości, ponad zawrotną gdzieś przepaścią; kto czuł, jak mu się pod rękami, pod paznogciami, pod łokciami, pod kolanami, pod stopami usuwa i wymyka punkt oparcia; kto, obsuwając się zamiast naprzód iść po tej odpychającej spadzistości, oddany na pastwę trwogom runięcia, zapadając zamiast się dźwigać, zstępując zamiast się podnosić, zwiększając tylko pewność zguby wysiłkami dostania się do szczytu, i za każdem niemal poruszeniem zwolna coraz groźniej ginąc, czuł straszliwie zbliżanie się ku sobie otchłani i wcześnie już doświadczał przechodzącej mu po kościach złowrogiej upadku drżączki, niby rozwartą paszczę widząc pod sobą — taki tylko zrozumiećby potrafił wrażenia Gwynplaina.
Czuł, jak się zapadało pod nim to, ku czemu piąć się spróbował; ci bowiem, do których skierował mowę, okazał? się otchłanią.
Znajdzie się zawsze ktoś do wyrzeczenia słowa, w którem wszystko się streszcza.
Lord Searsdale jednem wykrzyknięciem wypowiedział wrażenia całego zgromadzenia:
— Poco tu przyszedł ten potwór?
Bezprzytomny z oburzenia wyprostował się Gwynplaine koawulsyjnem, drgnięciem. Peczem, wszystkich bystrym ogarniając wzrokiem, rzekł przejmująco:
— Poco tu przyszedłem, pytacie? Przyszedłem, toby być straszliwym. Potworem jestem? Nie, jam lud. Jestem wyjątkiem? Nie, jam taki jak wszyscy. Wyjątkiem wy jesteście. Wy jesteście chimerą a ja rzeczywistością. Nie, jam Człowiek:! Jam straszliwy Człowiek śmiechu!