Strona:Wiktor Hugo - Człowiek śmiechu (wyd.1928) T.3-4.djvu/221

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Może ci go czytał kto drugi? Bo zapewne sam nie umiesz czytać. Musisz być całkiem niepiśmienny. Zadaję ci zapytania, ale ani mi się waż odpowiadać. Nie cierpię dźwięku twojego głosu. Jest bardzo słodki. Takie, jak ty, nieporównane stworzenie zgrzytaćby powinno, ale nie mówić. Śpiew twój także bardzo jest tkliwy. Ale ja tego nienawidzę. Jedyna to rzecz, która mi się w tobie nie podoba. Wszystko zresztą jest potężne, wszystko jest wspaniałe. W Indjach byłbyś bogiem. Czyś ty się urodził z tym twoim straszliwym śmiechem na twarzy? Nie, nieprawdaż? Pewnie to za karę uległeś podobnemu okaleczeniu. Nie wątpię, że popełniłeś jaką zbrodnię. No, chodź w moje objęcia.
Osunęła się na sofkę i pociągnęła go za sobą. Znaleźli się tak jedno obok drugiego, ani wiedząc jak. To, co mówiła, przelatywało po Gwynplainie na podobieństwo podmuchu wichrów. Zaledwie chwytać mógł znaczenie tej wirującej trąby słów wyuzdanych. Jozyana podziw miała w oczach. Słowa wylatywały z ust jej tłumnie, gorączkowo; głos szaleństwo zdradzał, jakkolwiek tkliwe miał drżenie. Mowa tej kobiety muzyką była, ale Gwynplaine w muzyce tej słyszał grzmienie nawałnicy.
Utkwiła w nim znowu wryte spojrzenie.
— Czuję się przy tobie upodloną — co za szczęście! Jaśnie oświeconą być — cóż za rzecz licha! Dostojność! Nic nad to mocniej utrudzającego! Sponiewierać się wypoczynkiem bywa. Tak już jestem poszanowania syta, że czuję potrzebę pogardy. Każda z nas nieco jest postrzelona, poczynając od Wenery, Kleopatry, pani de Chevreuse i pani de Longueville, a na mnie kończąc. Jawnie się do ciebie przyznam — zapowiadam to z góry. Oto miłostka, która dopiero przyjemnie skrobnie całą moją rodzinę królewską! Ach, oddycham wreszcie! Znalazłam przecie stosowne wyjście. Sponiewierać się jest to wylecieć na swobodę. Wszystko zszarpać, wszystkiemu stawić miedziane czoło, wszystko przewrócić do góry nogami — to się dopiero żyć nazywa. Słuchaj, ja cię kocham.
Tu przerwała sobie i uśmiechnęła się straszliwie: