Przejdź do zawartości

Strona:Wiktor Hugo - Człowiek śmiechu (wyd.1928) T.1-2.djvu/93

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

była na wiatr chorągiewka, zrobiona z wypchanego zimorodka. Wierzono bowiem wtedy, że zimorodek zabity, powieszony za dziób, zawsze nastawia piersi tam, skąd wiatr przychodzi.
Robiąc ową polewkę, Prowansalczyk kiedy niekiedy przytykał sobie do ust szyjkę potężnej flaszy i łykał aguardientę. Była to jedna z tych flasz oplatanych słomą, szerokich, płaskich i z uszami; wieszano ją sobie u boku na rzemieniu i z tego powodu nawet nazywano „tykwą na biodra“. W przerwach pomiędzy łykami nucił półgłosem jedną z tych piosnek wiejskich, których przedmiot jest nie wiedzieć jaki; wijąca się droga, opłotki; poprzez przerwę w krzakach widzisz na łące przedłużony cień wozu i konia przy zachodzącem słońcu, i kiedy niekiedy migające z poza płotu widły z wiązką siana — otóż i przedmiot gotowy. Nie trzeba więcej, by stworzyć piosenkę.
Odjazd wszelki, stosownie do tego, co człowiek ma w sercu lub umyśle, bywa albo ulgą albo pogorszeniem położenia. Otóż wszystkim jakoś w tej chwili lżej się zdawało na sercu, wyjąwszy tylko jednego. Był nim ów stary, mający na głowie kapelusz bez fajki.
Człowiek ten, wydający się raczej Niemcem, niż czembądź innem (mimo, że miał ten rodzaj twarzy, z której niepodobna wyczytać narodowości), łysy był i tak poważnego wyglądu, że nawet resztki jego włosów układały się w kształt tonsury. Ilekroć zdarzyło się, że przechodził około posągu Najświętszej Panny, stojącego na sztabie, uchylał kapelusza, i wtedy można było spostrzec starcze, nabrzmiałe żyły jego skroni. Rodzaj sukni z grubego dorchesterskiego sukna, zużytej i powystrzępianej, w którą był zawinięty, do połowy tylko zakrywał jego ubranie, obcisłe i zapięte aż po kołnierz jak sutanna. Ręce jego dążyły zawsze do złożenia się, słowem posiadały ten układ machinalny, jaki się zdarza tylko u ludzi nawykłych do częstej modlitwy. Miał on twarz, którąby w ścisłem znaczeniu nazwać można pobladłą, gdyż wątpliwości nie ulega, że twarz bywa najczęściej odbłyskiem, a znowu wielkim błędem jest mniemać, jakoby myśl wcale barwy nie miała. Otóż twarz ta widocznie przedstawiała powierzchnię zewnętrzną osobliwszego stanu wewnętrznego, jakąś niby