Przejdź do zawartości

Strona:Wiktor Hugo - Człowiek śmiechu (wyd.1928) T.1-2.djvu/359

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

jącej włóczędze, raz tu, to znowu owdzie, istnieje jakaś twarz jedyna w swoim rodzaju. Mówiono o tem, szukano tego, wypytywano się: — Gdzie to jest? — Koniec końcem, człowiek śmiechu stawał się nie żartem sławny po świecie. Z tych powodów spływał także blask niepowszedni na ów „Zamęt zwyciężony“.
Do tego stopnia, że dnia pewnego Ursus w uniesieniu pychy rzekł stanowczo:
— Trzeba się będzie udać do Londynu.

KONIEC TOMU DRUGIEGO