ukochać tej kobiecie, która go widzieć nie mogła, nie byłoż to ją oszukiwać? Coby powiedziała, gdyby jej się nagle otworzyły oczy? Jakżeby ją odepchnęło to, co dziś pociąga! Z jakimże wstrętem cofnęłaby się od niego! Jakiżby wykrzyk wydały jej usta, jakżeby sobie twarz zasłoniła, jakżeby szybko pierzchła! Udręczały go te przypuszczenia dotkliwe. Powiadał sobie po sto razy, że, będąc potworem, najmniejszego nie ma do miłości prawa. On, poczwara mroczna, ubóstwiana przez niebiańskie zjawisko, uważał sobie za obowiązek raz przecież oświecić tę gwiazdę ciemną.
Rzekł tedy do Dei:
— Czy ty wiesz, żem ja okropnie brzydki?
— Wiem tylko, żeś zachwycający — odpowiedziała mu.
On mówił dalej:
— Kiedy słyszysz, że się wszyscy śmieją, ze mnie się to śmieją, bom jest potworny.
— Kocham cię — rzekła Dea.
Po chwili milczenia dodała:
— Zostawałam w objęciu śmierci, tyś mię z niego wziął do życia. Ty przy mnie to niebo tuż obok. Daj mi twą rękę, niech mi się zdaje, że dotykam Boga.
Wtedy dłonie ich poszukały się i zaplotły, i nie dodali już więcej ani słowa, oniemiawszy przepełnieniem uczucia.
Rozmowę ich Ursus posłyszał. Więc też nazajutrz, kiedy byli wszyscy razem, odezwał się ni stąd ni zowąd:
— Zresztą i Dea także jest brzydka.
Ale słowo to chybiło celu. Młodzi ludzie ani słyszeli. Zatopieni w sobie, najczęściej nie zwracali uwagi na słowa Ursusa. Głębokość zdań owego mędrca całkiem bywała straconą.
Tym razem jednak owa jego uwaga zdradzała w nim niejaką znajomość serca kobiecego. Rzecz to bowiem niezawodna, że jakkolwiek szlachetnie postąpił sobie Gwynplaine, to przecież popełnił grubą nieostrożność. Powiedzieć to, co on powiedział, każdej innej kobiecie, nawet równie jak Dea niewidomej, mogło być wielce niebezpieczne. Bowiem niewidomą być i zakochaną jest to po dwakroć być ślepą. W położeniu podobnem chętnie się dusza marzeniom zaprzedaje; otóż ponieważ złudzenie
Strona:Wiktor Hugo - Człowiek śmiechu (wyd.1928) T.1-2.djvu/323
Wygląd
Ta strona została przepisana.