Strona:Wiktor Hugo - Człowiek śmiechu (wyd.1928) T.1-2.djvu/319

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Niekiedy Ursus bywał bardzo krotochwilny. Zdawało się, że Gwynplaine, rozkochany w Dei aż do zapadania w ponurość, wystrzegał się ciekawych, jak mniemał, oczu Ursusa. Z tego powodu raz rzekł mu Ursus:
— E, mój kochany, daj ty sobie pokój. Toż wiesz przecie, że kogut nie wstydzi się swoich zalotów.
— Ale orzeł się z niemi ukrywa — odpowiedział Gwynplaine.
Innymi razy Ursus mówił sam do siebie:
— Nie od rzeczyby było nieco tam przytrzymać tych państwa młodych. Za dużo się coś kochają. Może im to wyjść na złe. Lepiej radźmy tem u zawczasu.
I oto, co gadał Gwynplainowi, kiedy Dea spała, Dei zaś, ile razy nie było Gwynplaina:
— Słuchajno, Deo, co ci tam tak przepadać za tym Gwynplainem. Nic niebezpieczniejszego, jak w kim drugim obrać sobie życie. Samolubstwo to mi dopiero podwalina do szczęścia. Chłopak to ci w oczach w świat wyfrunie. A potem Bóg wie, co mu z tego w głowie urosnąć może. Przepadają za nim dziewczęta! Nie wyobrazisz sobie, jak przepadają.
— Słuchajno, Gwynplaine; nierówności pomiędzy ludźmi to zawsze rzeczy djabła warte. Za dużo brzydoty po jednej stronie, za dużo piękności po drugiej; doprawdy, pomyśl ty o tem raz przecież. Miarkuj tedy swoje zapały, wisusie. Co ci tam po tej Dei? Czyż ty naprawdę myślisz, żeś dla niej stworzony? Ale porównajże się z nią przecie, mazgaju. Małaż to przestrzeń między wami? Cóż to za śliczne dziewczysko ta Dea! Co za białość! Co za włosy! Co za świeże malinowe usta! A dopieroż rączka, nóżka, okrąglutkie ramiona! No, a twarzyczka! Cudownie ładna, powiadam ci. Chodzi to, to zdaje się światło z siebie wytrząsa; a dopieroż zachwycający dźwięk jej głosu! I przy tem wszystkiem pomyśleć że to sobie kobieta. Ale ona nie głupia być aniołem. To jest, powiadam ci, piękność, co się nazywa! No, dajże jej spokój, idźże sobie precz.
Stąd tem większe jeszcze wzmocnienie przywiązania pomiędzy dwojgiem młodych ludzi; co widząc, Ursus