Strona:Wiktor Hugo - Człowiek śmiechu (wyd.1928) T.1-2.djvu/297

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Lord Barnard powtarzał: — Złe uderzenie.
— Zakład nieważny — rzekł lord Lamyrbau.
— Żądam zwrotu stawki — powiedział sir Tomasz Colepeper.
Czcigodny przedstawiciel miasteczka Saint-Yves, pan Bartholomew Gracedieu, dodał:
— Proszę o zwrot moich pięciuset gwinej, odchodzę.
— Zaprzestać walki! — zawołali zebrani.
Ale Phelem-gde-madone podniósł się, chwiejąc tak jak człowiek pijany, i rzekł:
— Walczmy dalej, ale pod jednym warunkiem, ja będę miał także prawo dania nieprawidłowego uderzenia.
— Zakrzyknięto ze wszystkich stron: — Zgoda.
Helmsgail wzruszył ramionami.
Po pięciu minutach starli się znowu.
Walka, która była agonją dla Phelem-ghe-madone’a, była zabawą dla Helmsgaila. Co też to znaczy nauka! Małemu człowiekowi udało się wziąć drugiego w chancery, to znaczy, że nagle Helmsgail chwycił pod swoje lewe ramię, zgięte jak stalowa obręcz, wielką głowę Phelem-ghemadone’a i trzymał ją tak pod pachą ze zgiętą szyją i pochylonym karkiem, podczas gdy jego prawa pięść, spadając raz po raz jak młot na gwóźdź ale z dołu do góry i pod spód, miażdżyła z łatwością oblicze. Gdy Phelemghe-madone puszczony wkońcu podniósł głowę, nie miał już twarzy.
To co było nosem, oczami i ustami, było już tylko jakąś czarną gąbką maczaną we krwi. Plunął. Zobaczono na ziemi cztery zęby. Poczem upadł. Kilter złapał go na swoje kolano.
Helmsgail był zaledwie dotknięty, miał kilka nic nieznaczących sińców i zadraśnięty obojczyk.
Nikomu już nie było zimno. Stawiano szesnaście i ćwierć za Helmsgailem przeciw Phelem-ghe-madone’owi.
Harry z Carletoton zawołał: — Niema już Phelem-ghem adone’a. Stawiam za Helmsgailem moje parostwo Bella-Aqua i mój tytuł lorda Bellew przeciwko starej peruce arcybiskupa z Canterbery.