Przejdź do zawartości

Strona:Wiktor Hugo - Człowiek śmiechu (wyd.1928) T.1-2.djvu/134

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

uderzeń. Jest w nawałnicy coś z bydlęcia; orkan to byk rozwścieczony, i nietrudno bywa z drogi m u zeskoczyć, ponieważ naoślep pędzi.
Starać się ile możności przejść z siecznej do stycznej, oto cała tajemnica środków uniknięcia rozbicia.
Taką to właśnie przysługę wyświadczyła orce owa belka, w porę użyta. Spełniła ona obowiązek wiosła, zastąpiła miejsce rudla. Ale ów obrót zbawczy raz już był dokonany, niepodobnaby go było powtórzyć. Belka znajdowała się już w morzu. Siła uderzenia wytrąciła ją z rąk trzymających ludzi poza krawędź statku i wrzuciła w rozpasane fale. Oderwać na jej miejsce jaką inną, byłoby to rozpocząć rozczłonkowanie kadłuba okrętu.
Orkan znów porwał z sobą Matutinę. Niebawem Casquety wydawały się już tylko na widnokręgu jakimś złomem niepotrzebnym. Nic nie ma tak zawstydzonej powierzchowności, jak skalna rafa w podobnym wypadku. Istnieją w przyrodzie, od strony rzeczy nieznanych tam, gdzie dotykalność plącze się z niewidzialnością, złośliwe zarysy nieruchome, które zdaje się oburzać zdobycz, uchodząca ich szponom.
Właśnie takiem i wydały się Casquety, podczas kiedy Matutina od nich odbiegała.
Latarnia, cofając się, pobladła, pomętniała, wreszcie całkiem znikła.
To rozpłynięcie się było bardzo ponure. Coraz grubsze warstwy mgły ponakładały się na tę pierzchającą płomienistość. Promieniowanie rozproszyło się w wilgotnem przestworzu. Błyski błąkały się, walczyły, wreszcie topnieć poczęły w niewyraźnych zarysach. Rzecby można: potonęły. Ognisko stało się światełkiem, wkrótce już było tylko drżeniem błędnego i bladawego płomyka. Wokoło niego coraz więcej rozszerzało się koło rozlanej jasności. Było to jakby przydławienie światła w głębi studni.
Dzwon, groźbą będący, umilkł; latarnia groźbą będąca, znikła. Z tem wszystkiem, kiedy nie było już tych gróźb obu, zrobiło się straszniej jeszcze. Jedna z nich była przynajmniej głosem, druga przynajmniej pochodnią. Każda miało w sobie coś ludzkiego. Kiedy ich nie stało, otchłań tylko pozostała.