Strona:Wiktor Gomulicki - Kolorowe obrazki.djvu/15

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— A jasny gołąbek nie chce dać starej cygance śnieżnej dłoni?
Hrabianka spojrzała na matkę, a wyczytawszy w jej oczach przyzwolenie, podała wróżce drobniutką, liljowej białości rączkę.
Stara popatrzyła przez chwilę na rękę, potem na oczy hrabianki, potem objęła wzrokiem całe towarzystwo powozowe i kiwając smutnie głową, rzekła dziwnie uroczystym głosem:
— Oj, łzawe dni twoje, biała gołąbko, łzawe, bo zaczaił się na ciebie brzydki ptak nocny, a choć barwnem puszy się pierzem, czarną ma jednak duszę i białe piórka gołąbki oddechem swym chce splamić. Strzeż się go, jasny ptaszku, bo jak się ułoży, to będzie słodki, przyjemny, ujmujący, a potem pierś zakrwawi, serdeczną krew z niego wyssie i porzuci, lecąc na bory i lasy...
J’en ai assez — odezwała się z niechęcią hrabina i wziąwszy dłoń córki z rąk cyganki, rzekła gniewnie do tej ostatniej:
— Dziecinna jesteś moja kobieto ze swemi postrachami, idź w drogę, a bądź nadal ostrożniejsza, bo...
I pogroziła kształtnym paluszkiem.
Powóz ruszył z miejsca.
W chwilę potem na rozstajnych drogach było cicho, jakby makiem zasiał. Słonko, niby świecznik teatralny po skończonem przedstawieniu, schowało jasną głowę za drzewa, pogrążając okolicę w przejrzystym półcieniu, a duch błogiej ciszy spło-