Strona:Wierszy tom 4.pdf/37

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Patrzcie — on krzyczy w natchnionym szale
I pięści zaciska w gniewie,
Że jego fletu nie słychać wcale,
Że ona o niczem nie wie!

I jeszcze ryczą trąby, puzony,
Wiole zanoszą się szlochem,
A już do krzeseł zamęt skłębiony
Runął spiętrzonym popłochem!