Strona:Wiersze ulotne (Szembekowa).djvu/045

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Zanuciły Hosanna świtającej erze!
Gdy podane historyą toczyły się dzieje;
Gdy na ołtarzach naszych krzyż z słoniowej kości,
Bezskaźne swe ramiona otwierał ludzkości,
Gdy życie znało młodość — śmierć znała nadzieję?

Chryste! Ja nie należę do rzędu tych ludzi,
Których modlitwa wiedzie w świątyń twoich progi,
W których widok twej męki wieczną boleść budzi,
Co pierś bijąc, całują skrwawione twe nogi;
Ja stoję niewzruszony śród nabożnych roi
Kornie pokłon bijących u twoich podwoi
I pod tchnieniem twych psalmów, schylonych jak trzcina,
Którą do samej ziemi wiatr północny zgina;
Ja w twe słowa, o Chryste! nie pokładam wiary:
Bo przyszedłem zapóźno w świat dla mnie za stary;
Wiek bez trwogi jest dzieckiem wieku bez nadziei;
Pustki w niebie utworzył wpływ naszej oświaty;
Dzisiaj krążą bez celu śród życia kolei
Z przesądów swych i złudzeń rozbudzone światy;
Duch przeszłych czasów błądząc pośród ich popiołów,
Strąca w bezdeń wieczności zastęp twych aniołów;...
....................
....................
....................
....................