Strona:Wielki świat Capowic - Koroniarz w Galicyi.djvu/94

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

piękniejszemi, więcej czarującemi i rozummejszemi, niż Niemki, tańczycie lepiej, rozmawiacie dowcipniej, macie częściej białe i do cudownych perełek podobne ząbki, niż one, kochacie ojczyznę waszą goręcej, a mężów waszych czasem prawie tak samo jak Niemki swoich — ale w gospodarstwie domowem, a osobliwie już stołowem, niewiasty teutońskiego pochodzenia celują przed wami. Prawda, że trzymacie lepiej w karbach mężów waszych, ale trzymacie ich czasem zanadto. Mianowicie daje się nam to czuć w uroczystej chwili siadania do stołu. Opowiedziano już gdzieś, z jakiemi to ceremoniami, po nakryciu stoła obrusem, i kiedy jegomość zagląda ciągle, czy nie przyniesiono jeszcze wazy, w odstępach półgodzinnych przynoszą najprzód karafkę z wodą, potem sól, potem pieprz, potem cukier tłuczony itd. Nic dziwnego, że mężulek, najlepiej udyscyplinowany, przy flaszce z wodą zaczyna się rzucać, na widok soli zrzędzi już, jak gdyby był sam w domu, a wpół godziny potem, gdy służący z należytem namaszczeniem wnosi miseczkę z tłuczonym cukrem zamiast oczekiwanej wazy, jegomość buntuje się i zaczyna burmistrzować między służbą, targa chłopca kredensowego za uszy, grozi kucharzowi utratą miejsca itd. W tej półtora–godzinnej przerwie, nawet Zosia z Pana Tadeusza albo Księżniczka ze Srebrnego snu Salomei, nie zdołałaby żadnego męża w Polsce, na Litwie i Rusi utrzymać pod pantoflem. Ztąd przysłowie powyższe, u Niemców nieznane. Ci wygodni panowie z uderzeniem pewnej godziny siadają do stołu, zastają wszystko przygotowane i nie mają czasu się gniewać. P. Precliczek nie gniewał się tedy, usiadł, obwiązał szyję serwetą i począł pożywać dary Boże, odkładając na później, jeżeli co miał do powiedzenia — jak gdyby przewidywał: że to może popsuć mu apetyt. Obiad doszedł już był do swojego punktu kulminacyjnego, t. j. do cielęcej pieczeni z sałatą, kiedy pan Precliczek, czując się na pół pożywionym, rzucił oczyma wkoło i spostrzegł, że Milcia siedzi zapłakana przed próżnym talerzem, a matka wpatruje się w nią z wyrazem żywego współczucia.