Strona:Wielki świat Capowic - Koroniarz w Galicyi.djvu/80

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

że nazywają najgrubszych nawet i najcięższych z pomiędzy nas motylkami, by nam dać sposobność do założenia protestu przeciw temu porównaniu. To też pan Karol protestował bardzo usilnie i prosił o zaliczenie go do mniej niestałych istot. Zapewniono go, że to nastąpi, jeżeli istota w mowie będąca okaże się tego godną. Istota w mowie będąca miała czarne oczy, które obiecywały wypełnienie tego warunku w jej imieniu. Klasyfikator roślin i motylków zapłonił się mocno, spuścił swoje piwne oczy na dół i był mocno zakłopotany. Poczem p. Karol ujął drobniutką rączkę, która mocno drżała, i pocałował ją raz i drugi, nim ją właścicielka wycofała. Następnie, połączonemi siłami, wyrwano szkaradnego Sarafanowycza z korzeniem i wyrzucono go za sztachety. Ale prawdziwy Sarafanowycz siedział ciągle jeszcze w bawialnym pokoju, i narzekał przed panią forszteherową, iż przy teraźniejszej drożyźnie, jego pensya nie wystarcza mu na utrzymanie. Gdy Milcia i Karol wrócili, pan adjunkt zastanawiał się właśnie nad tym opłakanym faktem, że kwarta ziemniaków zawjera czasem zaledwie cztery indywidua rodzaju kartoflanego, a kosztuje 4 centy. Pan Schreyer nadmienił, że braha jest daleko tańszą. Milcia powiedziała coś o względnej taniości osypki. Pani forszteherowa była w ambarasie, ale pan adjunkt przyjął owe uwagi z westchnieniem i bez gniewu, powiedział tylko raz jeszcze: Ach, pani jesteś okrutną! i gdy już było późno, obydwaj panowie ucałowali rączki paniom i poszli do domu.



ROZDZIAŁ IX.
„Duchowi jego dała w twarz, i poszła.“

Żałuję niezmiernie, że nieszczęśliwy zbieg okoliczności nie dozwolił mi przystępu do archiwów c. k. namiestnictwa, w których znajduje się niejedno, coby mogło mi pomódz do wyświecenia mniej jasnych punktów niniejszej powieści. I tak