Strona:Wielki świat Capowic - Koroniarz w Galicyi.djvu/27

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

tku. To tedy miało tak zirytować p. forsztehera, że aż się rozchorował. Powtarzano to sobie w powiecie i wielbiono Jego Ekscelencyę niemało. Jesteśmy poczciwym narodem, zawsze prawie zadowolonym.
Powiedziałem, że rewizye w domu pp. Kuderkiewiczów były zawsze bez skutku. Tak samo działo się i z innemi czynnościami urzędowemi, które przedsiębrał p. forszteher. Martwiło go to niemniej mocno, jak powyżej opisane zajście jego Milci z hr. Mensdorffem — a gniewało go, że nie wiedział kogo pociągać do odpowiedzialności za ciągłe nieudawanie się najsprytniejszych jego kombinacyj, „państwowo–policyjnych?“ Z powodu zajścia z Milcią, wyprawił przynajmniej scenę p. Precliczkowej, i to go trochę pocieszyło. A pan Precliczek umiał, w razie potrzeby, utrzymać w domu karność taką, jak w becyrku między kancelistami, dyurnistami i amtsdienerami. — Himmelkreutzdonnerwettersacramentkrucifixnochamal! Tak zaczynały się zwykle łagodne jego napomnienia małżeńskie. Poczem następowało rzucanie różnych drobiazgów, jak n. p. doniczek z kwiatami, półmisków itp., a oczyściwszy zapomocą tej podręcznej artyleryi plac boju, pan forszteher uzbrajał się w cybuch lub packę na muchy, i uganiając po pokoju, powtarzał swoje quos ego! ścianom i piecowi — bo juści p. forszteherowa i Milcia miały na tyle strategicznego talentu, by sobie zabezpieczyć odwrót podczas takiego pierwszego wybuchu germańskiej furyi — rabies teutonica, jak ją nazywają. Później p. forszteherowa umiała zawsze przechylić szalę zwycięztwa bodaj trochę na swoją stronę — wszak zostawał jej środek, z tak niezawodnym skutkiem praktykowany przez wszystkie żony, mające niespokojnych mężów! P. forszteher mógł zamknąć cały powiat do kozy, ale ona mogła — wygłodzić p. forsztehera. Mogła mu dać kawę, w której była połowa cykoryi, i do tego zwarzoną śmietankę. Mogła mu dać na obiad mamałygę, a jeszcze żaden Czech nie wytrzymał mamałygi. Zresztą pan forszteher miał jedną, bardzo słabą stronę, a tą były jego „kwasy w żołądku“. Każdy wielki człowiek ma taką słabość. Władysław Waza bał się jabłek, Bayrad bał