Strona:Wielki świat Capowic - Koroniarz w Galicyi.djvu/183

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

co do swoich pakunków podróżnych. Niestety! i na tym punkcie czekało go zmartwienie — był to już dzień feralny dla niego. Pokazało się, że przed kilku godzinami jakiś jegomość, legitymujący się jako nadzwyczajny komisarz Rządu Narodowego, wysłany wprost z Warszawy ze specyalnem poleceniem zbierania efektów, broni itp. przybył do Blotniczan, na podstawie swego pełnomocnictwa zabrał nietknięte przez nikogo tłumoki pana majora i wyjechał z niemi do Zabuża, gdzie mieszkał przełożony nad okolicznymi powiatami komisarz wojenny, pan Podborski.
Pan Artur rozgniewał się mocno i groził p. naczelnikowi miasta, że go postawi pod sąd wojenny za nieprawne wydanie jego efektów. Gdy jednak groźna ta rozprawa dla różnych, łatwych do zrozumienia powodów, musiała być odroczoną na później, więc p. major udobruchał się jakoś i prosił tylko, by mu nazajutrz jak najwcześniej dostarczono koni do Zabuża.
Towarzystwo rozeszło się dopiero nad rankiem, cucyglerów zakwaterowano po różnych zakamarkach w aptece i po innych domach w miasteczku, p. Artura umieścił zaś p. Odwarnicki w malutkim pokoiku o czysto wybielonych ścianach, w którym z doniczek na oknach rozchodziła się orzeźwiająca, przecudna woń rezedy, zmięszana z balsamicznym powiewem jasnej, letniej nocy, cisnącym się do pokoju przez siatki, chroniące pokój od much i komarów. Im bardziej p. Artur przypatrywał się swojej kwaterze, tem mocniej utwierdzało się w nim to przekonanie, że na tę noc wyrugował z tego wonnego i świeżego przybytku — swoją piękną auskultantkę, pannę Katarzynę.
Pan Artur był, jak to już może zauważali szanowni czytelnicy, romantycznego nieco usposobienia, a od czasu spotkania z panią Szeliszczyńską i z panną Trzeszczyńską w ogrodzie Pojezuickim, żył w tem przekonaniu, że w Galicyi, gdzie nogą stąpi, zrobi jakąś konkietę. Dziś, do tego ogólnego nastroju, przybył mu jakiś smętny akord, w skutek tylu zapewne przebytych nieprzyjemności, począwszy od spotkania z żandarmem i z cucyglerami w kozie, a skoń-