— Oho! — rzekła miss Vernon, — jak widzę jego sędziowska mość musi już być po obiedzie; nie myślałam, żeby tak późno było.
W rzeczy saméj apetyt pana Inglewood zaostrzony urzędową pracą, obudził się nieco wcześniéj; dano mu więc obiad o dwunastéj, zamiast, jak było powszechnym podówczas w Anglii zwyczajem, o pierwszéj. Ranna nasza zabawa i inne przeszkody sprawiły, żeśmy przybyli po owéj stanowczéj godzinie, którą szanowny sędzia poczytywał za najważniejszą.
— Zatrzymaj się, — rzekła Djana, — a ja pójdę poszukać służącego; bo w takiéj chwili nagłe ukazanie się nasze, mogłoby zniechęcić staruszka.
To mówiąc, znikła; a kiedym rozmyślał, czy mam iść daléj, lub zostać, usłyszałem głosy osób rozmawiających w jadalnéj sali; jeden zwłaszcza ostry i chrapliwy (który, jak mi się zdawało, nie był mi zupełnie obcy), powtarzał ciągle wymówki, że śpiewać nie może.
— Nie możesz śpiéwać? — odezwał się drugi; nic z tego nie będzie; toś umiał wychylić do dna mój kokosowy w srebro oprawny puhar, a teraz mi pleciesz że śpiéwać nie możesz. Wino, mój panie i kotaby śpiewać nauczyło; a więc daléj — piosenka, albo zaraz za drzwi. Patrzajcie go, przez cały ranek dręczył moje uszy swemi niedorzecznemi skargami, a na końcu oświadcza, że śpiéwać nie może.
— Tak chce miéć sprawiedliwość, — odezwał się głos trzeci, po którego donośnym i powolnym tonie, domyśliłem się; że do sądowego pisarza należyć musi; — wyrok zapadł; Canet — śpiéwaj.
— Śpiewajże, słyszysz, bo przez świętego Krzysztofa! napełnię ci puhar soloną wodą, i będziesz go musiał wychylić do kropli, stosownie do przepisów prawa istniejącego, albo istniéć mającego.
Strona:Walter Scott - Rob-Roy.djvu/81
Wygląd
Ta strona została skorygowana.
— 75 —