Strona:Walter Scott - Rob-Roy.djvu/422

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
— 416 —

nieszczęść domowych i losu, który tak boleśne zadał mu rany przy schyłku dni jego. Mało mówił, ale zdawał się przyjmować z wdzięcznością drobne usługi, które starałem się mu wyświadczać, o ile możność dozwalała. Nie byłem obecny piérwszemu spotkaniu się jego z ojcem moim; po tylu latach rozłączenia, i w tak smutnym zbiegu okoliczności; musiało być rozczulające do najwyższego stopnia, jeżeli mam sądzić po głębokiém zmartwieniu, w jakiém ojca mego ujrzałem, gdy wrócił do domu. Baron Hildebrand nie mógł wspomniéć bez zgrozy Rashleigha, jedynego dziecięcia, które mu z tak licznéj rodziny pozostało, — jemu przypisywał śmierć braci, i wszystkie domu swego nieszczęścia; zaręczał oraz, że ani sam, ani żaden z jego synów nie dałby się wciągnąć do politycznych zaburzeń, gdyby nie namowy Rashleigha, który późniéj piérwszy ich zdradził. Nadmieniał niekiedy o Djanie, a zawsze z oznaką wielkiego przywiązania. Raz gdy siedziałem przy jego łóżku, rzekł do mnie:
— Synowcze, ponieważ Thorncliff i wszyscy inni już nie żyją, smuci mię to, że nie może być twoją.
To wyrażenie i wszyscy inni tém boleśniéj mię dotknęło, że w pomyślniéjszych czasach zwykle go używał stryj mój nieszczęśliwy, gdy dzieci swoje wzywał na wspólną zabawę. — Najulubieńszym z nich był Thorncliff; jego więc tylko imię brzmiało w podobnych okolicznościach:
— Niech przyjdzie Thorncliff; niech przyjdą i wszyscy inni, — wołał niegdyś wesoło baron Hildebrand, wybiérając się rano na polowanie. Ale jakże odmiennym tonem, z jakąż boleścią smutkiem, powtórzył te same słowa w chwil; o któréj nadmieniłem!...
Wspomniał naówczas o testamencie swoim, dał mi urzędowną jego kopiją; oryginał bowiem złożony był w ręku sędziego Inglewooda, który w téj stanowczéj epoce,