Strona:Walter Scott - Rob-Roy.djvu/100

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
— 94 —

— Co, mnie przytnie języka, mnie, mój panie? a czy pan wié, z kim pan mówi?
— Wiém dobrze, — wszakże sam to dopiero objaśniłeś, — jesteście pisarzem pokoju: a podług tego, co mówi Gaffer Rutledge, i wydrwigroszem także: — żaden z tych tytułów nie nadaje wam prawa obchodzić się z damami po grubijańsku.
Miss Vernon ujęła mię za rękę i rzekła: — Daj mu pokój panie Osbaldyston: on nie wart nawet tego, żebym ci pozwoliła dać mu przyjacielską przestrogę, którąby przynajmniéj przez kwartał pamiętał; dość na ten raz, żeś go nazwał grubijaninem.
— U mnie słowa nic nie znaczą moja pani, — odpowiedział pisarz, już nieco mniéj zuchwale; — a przytém wyraz grubijanin nieobraża honoru; ale wydrwigrosz, to co innego: popamięta pan Gaffer Rutledge i wszyscy, co za nim powtarzają to krzywdzące słowo, — co to jest naruszać publiczną spokojność, i chciéć mi wydrzéć moją sławę, niczém dotąd nieskażoną.
— Czcze twoje pogróżki panie Jobsohn! — rzekła Miss Vernon; — wiécie dobrze, że gdzie nie ma winy tam i król nawet karać nie może, co zaś do waszéj dobréj sławy, żałuję każdego, coby się na nią pokusił; a wam życzę z całego serca, żebyście się jak najprędzéj pozbyli tak złego towaru.
— Dobrze, dobrze, moja pani, — szczęśliwéj podróży moja pani, — ja tylko powtarzam, że są prawa przeciw papistom: i że byłoby lepiéj dla kraju, gdyby je ściśléj zachowywano: obacz trzeci i czwarty artykuł dekretu Edwarda VI. Są tam kary na tych, co przechowują u siebie brewijarze, manuały, żywoty świętych i t. d. — Kary na papistów, co niechcą wykonać przysięgi. — Kary na tych co Mszy słuchają. — Obacz daléj rozdział dwudziesty trzeci statutu