Strona:Walki w obronie granic 1-9 września.djvu/34

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kuje na blokhauz i wrzuca do środka przez szczelinę granat ręczny. Polacy strącają go z dachu strzałami z karabinów. Płaci życiem. Tymczasem z drugiej strony podkradli się nasi saperzy i wsunęli w szczelinę potężny ładunek materiałów wybuchowych, po czym uciekają do schronów. Detonacja podrzuca ruiny blokhauzu do góry, a równocześnie ziemia otaczająca blokhauz wylatuje w powietrze. Dopiero wtedy wychodzą: 8 ludzi pod dowództwem podporucznika, wszyscy czarni jak pudle, 4 ludzi, a więc trzecia część zginęła w obronie blokhauzu. Pozostali przy życiu prawie ślepi, oczy zasypane gruzem. Ale dzielne chłopy, polskie oddziały wyborowe! Dowódca batalionu ściska im dłoń. I słusznie, spełnili swój obowiązek jak najlepiej«.
Tak padał blokhauz jeden po drugim. Jeszcze jeden tylko broni się. Przeciwko samotnikowi, niewspieranemu przez sąsiadów, można już było podprowadzić galopem do przodu działo i rozbić go strzałami z odległości kilkudziesięciu metrów. Było to po południu 3 września.

Trzeba było 20 godzin, aby dywizja z kilkudziesięciu armatami, miotaczami płomieni i masą materiałów wybuchowych złamała opór nielicznych sił polskich, broniących się w jednej linii, złożonej z 18 niewykończonych blokhauzów.



NIEMIECKI MYŚLIWIEC STRĄCONY
NAD KRAKOWEM PRZEZ ARTYLERIĘ PRZECIWLOTNICZĄ
von Stakelberg — »Jagdfliegergruppe G« — Str. 73-83.
Eskadra dywizjonu myśliwskiego G patroluje w okolicy Krakowa. Jeden z pilotów, z zawodu