Strona:Walki w obronie granic 1-9 września.djvu/29

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wtem na prawo rozlega się potężny huk. Prędko wzrok w lukę boczną. Czołg sąsiedni został rozerwany z przodu przez granat artyleryjski. Gęsta czarna chmura dymu podnosi się z wieży jak fontanna. No, ci nie zdążyli prawdopodobnie ani zipnąć. Piasek i ziemia wytryskują dookoła czołgów. Polska artyleria strzela nieźle. No, mieli doprawdy wiele czasu, aby się przygotować do ognia na wzgórze.
W ogniu walki, rozrzuceni w dużych odstępach w natarciu, nie orientują się w stratach kompanii. Gdyż i w drugim wozie, gdy przejeżdżali przez pierwsze wzgórze, rozległ się nagle jasny, metaliczny dźwięk. W tym samym momencie błyskawica w mroku wnętrza wozu. Czy to były iskry? Możliwe, ale w chwili, gdy radiotelegrafista przyszedł do zmysłów, widzi strzelca opadłego w dół, jego lewa ręka kurczowo zaczepiła się o armatkę. Na podłodze wielka kałuża krwi. Z przodu, z siedzenia kierowcy dochodzą ciche jęki. Wóz stoi, motor milczy. Nie ma czasu na rozważania. Po opatrunek trzeba podczołgać się do przodu. Kierowca ma całą głowę i cały kark naszpikowany odłamkami. Trzeba zużyć drugi opatrunek. Ostatnim wysiłkiem udaje mu się zepchnąć kierowcę z siedzenia do tyłu i zająć jego miejsce. Czy motor zaskoczy, czy zepsuty - trwożna myśl szybka jak błyskawica. Chwała Bogu starter działa, może uda wycofać się z akcji.
I jeszcze w jeden wóz trafiają w tym momencie pociski artylerii, zabijając 2 ludzi obsługi, a raniąc trzeciego.
Tymczasem w słuchawkach pozostałych dowódców czołgów brzmi rozkaz — »stanowisko na wzgórzach!«. Potężnym skokiem posuwają się czołgi i zatrzymują się właśnie tak, aby broń mogła działać przez grzbiet na nieprzyjaciela. Gwałtowny ogień karabinów maszyno-