Przejdź do zawartości

Strona:Walki w obronie granic 1-9 września.djvu/16

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pracy zaledwie mogło nadążyć żądaniom. Nierzadko prowadzono pracę przed pierwszą linią bez osłony piechoty. W tych warunkach batalion służby pracy stał się nieznużonym pomocnikiem piechoty, która nie mogłaby dać sobie rady bez jego pomocy. Gdy robotnicy wieczorem śmiertelnie znużeni wracali do obozu, nie mieli spokoju, gdyż noc w noc próbowali Polacy wypadów, a przełamanie linii niemieckiej piechoty nie powinno im się udać. Dzień w dzień musieli budować długie na kilometry przeszkody z drutu kolczastego, a już następnego dnia musieli je stawiać paręset metrów naprzód«.

Z powyższego opisu widać, jak ostrożnym, systematycznym i mozolnym było natarcie i jak Polacy przeciwdziałali mu ogniem i wypadami bez względu na bombardowanie z dział i samolotów.


»Drugiego września musiał batalion pracy opuścić swój obóz jak najszybciej. Westerplatte miała być zaatakowana przez bombowce nurkujące, a obóz leżał w niebezpiecznym pobliżu natarcia. Po południu 2 września 2 kompanie cofnęły się w głąb przesmyku na pozycje, a reszta poszukała schronienia w pobliskim lesie wśród wydm. Wtedy nadleciał pierwszy klucz bombowców i już ciężkie bomby lotnicze pękały, a chmury czarnego dymu spiętrzyły się na kształt gór nad Westerplatte. Klucz za kluczem nadlatywał, siejąc śmierć i zniszczenie. Obrazu tego nikt nie zapomni. Atak lotniczy minął równie szybko jak się zaczął. Po piekielnym hałasie ostatnich minut, zdawało się jak gdyby wszystko zamarło, tylko pożary i chmury dymu przypominały atak. Praca batalionu roboczego trwała dalej bez