Strona:Walki w obronie granic 1-9 września.djvu/10

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

obszar leżący za naszym frontem. Czy to były oddziały kawalerii polskiej, przebijające się często z odwagą szaleńczą po otoczeniu ich, czy to byli prości piechurzy, którzy okopawszy się przed jakąś wsią, bronili stanowiska, aż każdy z kolei rażony kulą w swym wnęku strzeleckim, kończył walkę wraz z życiem.
Niezapomniany będzie dla mnie obraz takich okopów. Poprzed bastion z ciężkimi karabinami maszynowymi wysunięte w szachownicę rowy strzeleckie, głębokie na człowieka i w każdym z nich, jak we własnoręcznie wykopanym grobie, opadła ku ziemi postać strzelca o woskowym obliczu, skrwawionym mundurze i dłoniach, które częstokroć jeszcze po śmierci nie wypuściły karabinu.

Nawet w niewoli dochowywał żołnierz polski wierności. Świadczy o tym fakt, zauważony przez lotnika niemieckiego, w obozie jeńców w Krakowie 8 września.
W chwili gdy major przybywa do obozu, odprowadzają dwóch jeńców na bok. Próbowali ucieczki i zabili przy tej okazji posterunek ze sztafet ochronnych. Nie mogą spodziewać się łaski.
— A oficerowie. Wszak armia stoi i upada swoim korpusem oficerskim. I im oddaje nieprzyjaciel hołd, wspominając wypadki nienagannej postawy żołnierskiej, będącej wzorem dla szeregowych. Na przykład:


Oddziały pancerne szturmują czołgami polski blokhauz. Po częściowym rozbiciu go, resztka załogi, która pozostała jeszcze przy życiu, wychodzi z podniesionymi rękoma. Pytamy ich: »czy to wszyscy? »Nie — brzmi