Strona:Walgierz Aryman Godzina (Żeromski).djvu/118

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

cych i złych. Wyniosłem z pośród nich tylko pamięć krzywd, zadanych dumie.

SIOSTRA.

Zadanych pysze. Słyszałam ongi, na świecie, że dumy niepodobna skrzywdzić. Duma, mówiono mi, jest niedostępna, twarda i szlachetna, jak onyks, z którego wycinają kameje, trwające dziesiątki wieków. Dziś wiem, że człowiek, jeśli tylko zechce, nie może być skrzywdzony nigdy i przez nikogo. Nie może być skrzywdzony, kto ucieka z pośród zła, okrążającego ziemię, i choćby raz jeden przyłoży spalone wargi do wód świętego zdroju pokory.

MŁODZIENIEC.

Tak, zadanych pysze. Wyniosłem pamięć krzywd bardziej bolesnych, niż potrącenie kości drągiem żelaznym, bardziej trwałą od skutków zmiażdżenia dłoni przez podkute kopyto rumaka. Nauczyłem się długo, pracowicie, z mistrzostwem wyszlifowywać ostrze wzgardy, przeszywającej jak puginał, a w każdej chwili nieodzownej, jak sztylet, kiedy udajemy się w dzielnicę łotrów.

SIOSTRA.

«Nie zabijaj!»

MŁODZIENIEC.

Nie zabijaj! Czemuż stworzony jest orzeł, co czatuje na krzemiennem zamczysku swojem w szczycie łańcucha gór, orzeł, który śmieje się z jęku swych ofiar, pasie z rozkoszą oczy widokiem wnętrzności,