Strona:Walgierz Aryman Godzina (Żeromski).djvu/110

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

stronę, gdzie na skalnej wyżynie była trumna jego ojca. Spalone usta wołały z krzykiem:
— Straszny i okrutny dla mnie był duch twój, jak struś, co jaje zniesie, w piasku pustyni zakopie, a sam ucieka.
Przeklęta niech będzie miłość twa dla mnie, z której poczęła się twoja siła, a moja słabość.
Łakomy zżeraczu i zawistny tępicielu szczęścia, czemuż nie poszedłeś do szatana uczyć się dobroci?...
Dobry jest szatan i państwo Jego rozkoszy: noc.
Niech będzie błogosławiony szept jego cichy i niech zagaśnie w piersi mej płomień twój.
Usta spieczone położył w piasku wilgotnym, gdzie w wyciśniętych śladach małych sandałów stała jeszcze rosa nocna...