Strona:Walgierz Aryman Godzina (Żeromski).djvu/072

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Ktośkolwiek jest — daj koncerz!
— Poprzysiąż mi wiarę wieczną, miłość wieczną.
— Ktośkolwiek jest, przysięgam ci wiarę wieczną, jeno mię puść.
— Twarz moja jest potworna, a ciało krzywe.
— Gdybyś była potworna stokroć bardziej, niż jesteś, przysięgam ci wiarę wieczną, miłość wieczną, — jeno mię puść.
— Jestem straszna i bardzo stara...
— Pokocham cię, jeno mię puść.
— Jam to jest Wiślimierzowa rodzona siostrzyca. Imię me Zdrada.
— Piękne jest imię twoje, kochanko Zdrado. Obejmę cię uściskiem, — jeno mię puść.
— Jeśli mię weźmiesz za żonę, tem oto dłutem i obcęgami, które Mściw piastuje, odkręcę śruby, rozłamię ogniwa kuny.
— Żono ma wieczna, odkręć śruby zardzewiałe. Oto ręce pragnące uścisku...
— Przysięgaj na miecz rycerski, na pawęż...
— Przysięgam na miecz rycerski, na pawęż i na pas, że cię na wieki poślubię, o, Zdrado, jedyna, co-ś mnie w ciemnicy nie zapomniała...
Wtedy odemknie siostra Zdrada kluczem ze skarbca wykradzionym zamki klubów, a zardzewiałe mutry odkręci, spojenia zaklepane rozłamie.
Ręka Walgierza w przestworzu błądzi...
Popręg żelazny z pod ramion spadł jak pas niciany. Z gardzieli kuna odeszła, jak miękki kołnierz. Z nóg się zsuwają żelaza...
Namacał rycerz w ciemności kurczem miłosnym