Strona:Walerya Marrené - Na dnie życia.djvu/85

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

«uczyć się» przedstawił jej się w innem jeszcze znaczeniu. Wszakże Walek, czeladnik szewski, którego widziała nieraz z zapuchłemi uszami od targania majstra, uczył się także szyć buty, a w starej poczcie w okienku za firankami, wśród doniczek lewkonii i geranium siadała codzień jasnowłosa dziewczynka przy matce, trzymała książkę w ręku i powtarzała coś za nią, a kiedy raz była sama w oknie i Maryś przybliżyła się i zapytała co ona robi, odpowiedziała, że uczy się czytać. Więc uczyć się nie znaczyło to tylko powtarzać śpiewnym głosem jakieś niezrozumiałe wyrazy, więc można się było uczyć na rozmaity sposób wielu rzeczy. Byłaby chciała zapytać kogo o to, czego ona uczyć się będzie tam, gdzie ją posłać miano. Ale Marcinowa zdrzemnęła się, Julina zasunęła ponuro w kąt swego tapczana; zapytać nie miała kogo. Zresztą albo to one wiedziały. Myślała o tem ciągle, nieustannie myśląc o tej przyszłości nieznanej, osłonionej dla niej mgłą tajemnicy, strasznej a nęcącej, jak każda przyszłość młodą istotę. Nazajutrz rzeczy wyjaśniły się nieco; Marcinowa wyspana i wytrzeźwiona, nie pamiętała już wcale smutnych przepowiedni, które w tak żałosny sposób rozwodziła nad Marysią, przeciwnie przypomniała sobie nawet, iż jedna jej kuma dokładała wszelkich starań, ażeby chłopca w Osadach rolnych pomieścić, bo mówiła, że wyszedłby tam na