Strona:Walerya Marrené - Na dnie życia.djvu/214

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

widocznie w mózgu jego nie było odpowiednich komórek.
Wiadomo przecież, że sprawiedliwość, prawo, cnota, należą do kategoryi abstrakcyi, o których każdy wiek i każdy stopień rozwoju, wyrabia sobie inne wyobrażenie. Zwierzchnik Molskiego, który dostał się na wysoki stopień w społeczeństwie, gramoląc się pracowicie, i znosząc bardzo wiele od ludzi, którzy niegdyś stali wyżej od niego, tak w hierarchii społecznej, jak urzędniczej, uważał, że miał wszelkie prawo odpłacać obecnie swe dawne trudy i upokorzenia niższym od siebie. Takie było jego przekonanie, i tym sposobem kształtowały się jego osobiste pojęcia o sprawiedliwości, jeśli zaś nie były one w zgodzie z etyką powszechnie przyjętą, nie było to znów jego winą. Molski miał nieszczęście niepodobać mu się, gdy przeciwnie niejaki pan Chrapkiewicz, mąż ślicznej brunetki, podobał mu się bardzo. Molski brał pensyę cztery razy większą od Chrapkiewicza, nie dziw więc, iż życząc dobrze temu ostatniemu, pragnął posunąć go na wyższy urząd.
Były to wszystko rzeczy tak naturalne, iż doprawdy żaden człowiek, obdarzony rozsądkiem, dziwić im się nie mógł, tak przynajmniej znajdował zwierzchnik Molskiego. Z drugiej strony znów nie dziwił się on wcale, że Molski nie miał ochoty z miejsca swego ustąpić, nie