Strona:Walerya Marrené - Na dnie życia.djvu/120

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Widocznie to, co brano za dowód zbrodni powinno było przeciwko niej świadczyć.
Każdy obznajomiony z praktyką kryminalną wie dobrze, iż człowiek, spełniający winę, obmyśla z góry sposób jej ukrycia; tutaj przeciwnie, gdyby Jędras był mordercą Arona, to trzebaby przypuścić, iż działał tak, jak gdyby usilnie starał się o to, ażeby sędziowie nie mieli pod tym względem wątpliwości żadnej, iż zgromadził umyślnie przeciwko sobie dowody. Naprzód jawnie gościńcem szedł przed wieczorem do lasu, choć łatwo mu było przemknąć się niepostrzeżony, ścieżkami, które znał dobrze, i użyć innej broni, niż ta, którą wszyscy widzieli w jego ręku. Mordercy postępują w ten sposób wówczas tylko, gdy czyn swój stwierdzają wyznaniem. Jędras przeciwnie od pierwszej do ostatniej chwili utrzymywał niezachwianie, że jest niewinny.
To nasuwało na myśl młodemu obrońcy, iż działała tutaj jakaś skryta ręka i ta umyślnie tak ukartowała rzeczy, ażeby skierować od razu podejrzenia, a tem samem usunąć je od siebie. Tym sposobem i pugilares podrzuconym został, lub też wypadł z bryczki przy jej przetrząsaniu; wszystko to działo się wieczorem, przy świetle stajennej latarki, której blade światło pozwalało zarówno na jedno, jak drugie przypuszczenie.
Aron, jak zwykle arendarz, miał wielu nieprzyjaciół we wsi, nie jednemu się naraził,