Strona:Walery Przyborowski - Bitwa pod Raszynem.djvu/98

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Janek powstawszy ujrzał wozy cygańskie już zaprzężone i spakowane — na jednym z nich siedziały stare kobiety i dzieci — wszystko było gotowe do podróży. Stary cygan stał na uboczu i paląc nieodstępną fajkę, rozmawiał po cichu z dwoma innymi.
— Czy my pojedziemy? — spytał Janek swego towarzysza.
— Tak.
— A nie wiesz dokąd?
— Hm! — ruszył ramionami cygan, wyszczerzając zęby — to tylko Romno wie.
— A któż to jest Romno?
— O ten! — mruknął, wskazując wzrokiem na starego cygana.
— To wasz król?
— Tak.
Teraz Janek począł się uważniej przypatrywać Jego Królewsko-Cygańskiej Mości. Istotnie wyglądał on bardzo poważnie i ubrany też był wspanialej, a nadewszystko cało i porządnie, czego o jego poddanych nie można było powiedzieć. Wciąż stał na uboczu i paląc fajkę rozmawiał z dwoma cyganami.
Tymczasem wyrostek rzekł do Janka:
— Będziesz jadł?
— I owszem — i mojej psinie wartoby dać śniadanie.
Cygan nic nie rzekł, tylko sięgnął ręką w za-