Strona:Walery Przyborowski - Bitwa pod Raszynem.djvu/32

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wziął świecę, otworzył kłódkę u drzwi od piwnicy i kiwając palcem na Janka, rzekł po niemiecku:
— Chodź!
Po kilku schodach zeszli do piwnicy sklepionej, mającej jedno tylko okienko w górze, mocno okratowane, zastawionej beczkami z winem, czarnej, odrapanej i wilgotnej. Franc wybrał najsuchsze miejsce na ziemi, rozesłał na niem słomę i zbliżył się do Janka z wytrzeszczonemi oczami, z groźnie nastroszonymi wąsami i kiwając wielkim, pałkowatym palcem, rzekł kiepską polszczyzną:
— Ty mala Polak tu spać!

I zabrał się i poszedł, mrucząc jak niedźwiedź. Janek słyszał jak Franc zamknął ciężkie drzwi za sobą, w posępnej piwnicy rozległ się zgrzyt zasuwanych wrzeciądzy, trzask zamku i biedny chłopiec został sam wśród ponurych ciemności.