Strona:Walery Eljasz-Radzikowski - Wspomnienie z pośród turni tatrzańskich.djvu/13

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wego wydania Przewodnika podam świeżo odkryty, najkrótszy szlak Krywański.
Z początku po upłazku szło się z pomocą kija, jako tako, wyżej już rękami trzeba sobie było pomagać, wreszcie ku górze i na kolanach z trudem się przyszło utrzymać. Trawnik niezmiernie śliski, po nim porozrzucane kamienie z okolicznych turni, które się pod nami usypują. „Trzymajcie się ta pazdurami“ woła Wala, a „skali nie puszczajcie“. Słuchamy komendy, pocąc się tak że z każdego włosa struga po twarzy ciecze, a wierzchu jeszcze nie widać. Natrafiamy na sterczącą z pośród trawnika turnią, i obsiadamy ją dla wytchnienia, jak ptaki wędrowne okręt na morzu. Jużeśmy mieli dość tej najprostszej drogi, wolelibyśmy krzywą, byle nie tak spadzistą i po głazach, a nie po trawie. W górze nachylenie się zmniejszyło, że z lżejszą biedą na grzbiet się wydostaliśmy, niż dotąd.
Bodaj licho wzięło owe najprostsze drogi, na nich w Tatrach najbardziej się zawsze umęczyłem. Walentkową zapamiętaliśmy sobie dobrze wszyscy. Na południowej stronie nie jest ona już tak stromą, ale zato głazami zawalona, że bardzo powoli po niej postępować się musi. Ujrzeliśmy zaraz najwyższy taras doliny Cichéj popod Zaworami, do której przyszło nam się spuszczać. Zwrócona tu na południe pod największą operacyją promieni słonecznych kotlina, zawaloną jest śniegami, co mnie zadziwiło. Wszedłem na nie, aby się przyjrzeć bliżej przyczynie wytrwałości śniegu i zobaczyłem na około płatów śniegu gołą ziemię pozbawioną roślinnności, z czego wnioskowałem, iż pozostały śnieg jest resztką wielkiej tegoż masy z zimy pozostałej, pod którą nie mogła się flora rozwinąć.
Teraz przez porównanie czasu użytego na przebycie drogi pod Zawory przez Liljowe i Walentkową, a dawniej przez Goryczkową zapadł wyrok następujący, że na czasie nie zyskuje się nic, a co do trudów, wypada zalecić Goryczkową, jako o wiele łatwiejszy stary szlak ze Zakopanego pod Krywań.
Tuśmy się rozdzielili; górali posłaliśmy na Zawory, tj. przełęcz ku dolinie Ciemnych Smreczyn (5945 stp.) a sami puścili się na przełęcz Gładką dla sławnego z niej widoku. Za kwadrans od śniegów, po trawiastém zboczu wydostaliśmy się na grzbiet łączący Walentkową z Wierchem Gładkim, ztąd naraz ogląda się całą dolinę Pięciu Stawów tak, jak z żadnego innego miejsca.