Strona:Walery Eljasz-Radzikowski - Szkice z podróży w Tatry.djvu/67

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

przed dwoma laty dwu chłopaków, synów zamożnych gospodarzy z Kościelisk, Krzeptowski i Stopka, jego krewny, przybrawszy sobie jeszcze dwu towarzyszów, jednego z Olczy, a drugiego podobno z Jurgowa, niczém do tego niezmuszeni udali się na tak zwany u nich „zbój“ w upatrzone miejsce do Niedzicy nad Dunajcem dla zrabowania żyda karczmarza. Napadłszy na dom, zamknęli całą rodzinę do piwnicy, a sami wzięli się do roboty, lecz w czasie rabunku żyd córeczkę wysadził przez okno na pole która pobiegła po pomoc. Nadbiegli ludzie z żandarmami i otoczyli karczmę. Wówczas rabusie wyskakiwali oknami, a Krzeptowski strzelił do żandarma. Ujść im się udało, ale i tak sprawców odkryto, związanych odstawiono do więzienia. Krzeptowski chociaż po nieudanéj wyprawie zbiegł do domu i schował się gdzieś na Orawie, i tam odszukany do kryminału się dostał w Lewoczy na Spiżu. W r. 1870 zapadł wyrok w téj sprawie, na mocy którego skazani zostali rabusie na kilkuletnie więzienie, a Krzeptowski na 12 lat za strzelenie do żandarma. Po wyroku przewieziono go do Munkaczowa na Węgrzech.
Dziś przy ogólnéj zmianie stosunków i w Zakopaném zbójnictwa czas minął, odkąd bywam w Tatrach nie słyszałem, aby gościom się co złego stało, lecz jak mówi przysłowie: .,strzeżonego Pan Bóg strzeże“ dla zapobieżenia przypadkowi w czasie pory letniéj, gdy goście do Zakopanego przybywają, oprócz zwykłéj straży stałéj, wsiowéj, w nocy gazdowie dobrowolnie po dwóch pełnią na przemian służbę stróżów nocnych.
Od Zielonych Świątek do Matki Boskiéj Zielnéj