Strona:Walery Łoziński - Zaklęty Dwór.djvu/533

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

się jego usiłowanie, kiedy tuż nagle jak grom z jasnego nieba spadło owo śledztwo surowe, przed którego następnościami starościc musiał uciekać za granicę.
I od tego czasu nie było już sposobności do wzajemnego zbliżenia.
Starościc przepędził czas niejakiś w Paryżu, w jawnych stosunkach z emigracją, a wezwany dziennikami do powrotu do kraju pod utratą praw austryackiego obywatelstwa, chciał podobno wracać do ojczyzny, kiedy go w tem nagła w Dreźnie zaskoczyła śmierć.
Hrabia jako jedyny bliski krewny, objął całą spuściznę, ale powrót Kośtia Bulija z testamentem nieboszczyka, w niespodziewany sposób zmienił stan rzeczy.
Hrabia poznał ztąd najlepiej, że nieboszczyk umarł nieprzejednany, że i na łożu śmiertelnem zachował do jedynego brata żal, żywiony i podsycany za życia.
Od czasu zaś powrotu Kośtia Bulija, zaczęły rozbiegać się owe dziwne wieści o duchach i strachach zaklętego dworu, a nie mogło już podlegać najmniejszej wątpliwości, że wszystkie pogłoski tego rodzaju opierały się na jakichś tajemniczych wypadkach rzeczywistych.
Pominąwszy tysiąc innych głośnych w okolicy wieści, zachował hrabia w pamięci samo opowiadanie Juljusza i wreszcie najnowszą kilkunastu świadkami stwierdzoną scenę, przy pożarze chaty Kośtia Bulija.
Jakaż tedy tajemnica ukrywała się w murach za-