Strona:Walery Łoziński - Zaklęty Dwór.djvu/379

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ani tych form tak okrągłych i wydatnych, ani, tej twarzyczki tak świeżej i uroczej, ale z całego widzenia utkwił mu jedynie ów niebiański wyraz spojrzenia i ta wcale nie cielesna barwa oka.
— W tem spojrzeniu, wstecz oku przebijała się najwznioślejsza dusza — wykrzyknął raz w zapale.
A zapomniał niedowiarek, że całe swe życie wiarę w duszę poczytywał za najniedorzeczniejsze pod słońcem absurdum.
— Dusza, to tajemna sprężyna, co porusza krew w naszych żyłach, utrzymuje czucie w naszych nerwach i ani o włosek więcej. Niech ci krew zatrzyma się w biegu a nerwy popękają jak liny w rozbitym okręcie, a możesz zabrać się zaraz do stworzenia świata — bo będziesz miał gotowy materjał — goluteńkie nic!
To był jeden z główniejszych dogmatów zatwardziałego skeptyka, który jak sam twierdził, nie wierzył ni w Boga ni w djabła.
Ale to jedynie z chwalebnej zasady — mówił. — Nie lubię żadnych ostateczności, Bóg zanadto dobry, djabeł zanadto zły! toż wolę trzymać się średniej drogi i nie mieć nic do czynienia ani z jednym ani z drugim.
A piękna nasza nieznajoma ani się spodziewała, że w tej najczarniejszym skeptycyzmem zatrutej duszy mimo swej woli i wiedzy, zaczęła odgrywać rolę nawracającego apostoła.
Podczas owej sceny w ogrodzie zaklętego dworu, Katilina ukryty w krzakach agrestu miał sposobność widzieć po raz drugi swą wybawicielkę, spotkać po raz drugi z tem anielskiem spojrzeniem, które od