Strona:Walery Łoziński - Zaklęty Dwór.djvu/239

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

głowę. Przypomniał sobie niedawne doniesienie mandatarjusza, i poznał, że w takim składzie rzeczy tajemnicy Eugenii podwójne naraz zagrozić mogło niebezpieczeństwo. Poszukiwania cyrkułu mogły z innych powodów wesprzeć śledztwo kryminału. Na wszelki wypadek mogło wypłynąć ztąd coś kompromitującego dla Eugenii.
Juljusz jakieś prędkie powziął postanowienie.
— Pójdź do dominium i złóż do protokołu swoje zeznanie — rzekł naraz zmienionym widocznie tonem — sędzia to już poszło sam do kryminału. A jeśli chcesz pracować i pilnie odrabiać pańszczyznę, to cię osadzę, na pustce w którymś folwarku. Tymczasem — dodał rzucając mu mały pieniądz srebrny — idź i napij się wódki!
Po tych słowach spiął konia i raźnie pognał naprzód.
— Nie pozostaje nic innego do zrobienia — myślał. półgłośno — muszę dziś otwarcie przestrzedz Eugenię, a tymczasem potrzeba zapewnić się u mandatarjusza.
O milę za Oparkami wybiegał na gościniec publiczny wygon wąski i nierówny, którym zboże zwożono z pól, a który znacznie bliżej i prędzej prowadził do Buczał.
Juljusz w swym pospiechu wybrał tę drogę, zaledwie jednak nie wielką ujechał staję, ujrzał z niemałem zdziwieniem że szybkim pędem jakiś wóz podróżny zbliża się ku niemu. Wkrótce tembardziej wzmogło się jego zdziwienie, gdy zdała już poznał wyraźnie konie i wóz Kośtia Bulija.
— Gdzie on jedzie tak rano, tą drogą?! — mruknął przyspieszając w biegu.