Przejdź do zawartości

Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom II.djvu/56

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
46

niała skrupulatnie wszystko co jej zlecała, ale czyniła to zupełnie machinalnie. Mogło w jej oczach dziać się coś zupełnie przeciwnego przepisom lub obyczajom domowym, a ona tego nie widziała nawet.
Teodozya nieraz ruszała na to ramionami. Zpoczątku próbowała robić uwagi, ale widząc że to zupełnie daremne, zamilkła, chociaż przyznać trzeba, że Regina i jej nieuleczalny smutek, który zwiększał się zamiast zmiejszać z dniem każdym, niecierpliwił ją, jak w ogóle niecierpliwi nas to wszystko, czego pojąć nie możemy.
I ona przecież miała swoją przeszłość, swoje bole i pamiątki, i powracała do nich chętnie myślą; ale czyniła to w chwilach stosownych, kiedy miała czas wolny. Dlaczego Regina nie robiła tak samo? dlaczego chodziła pośród ludzi jakby senna, zamknięta w atmosferze własnych marzeń i bolów? Czegoż wreszcie rozpaczała? Wszakże z rozbicia losu ocaliła rzecz najkosztowniejszą...