tam przechodnie zatrzymani wprost zbiegowiskiem, i studenci z tornistrami na plecach spieszący do klasy, i służące wracające z targu, i panie niemniej od nich ciekawe, i reporterzy dziennikarscy i ulicznicy bez ceremonii rozpychający łokciami wszystkich, byle dostać się do wnętrza bramy. Przed bramą jednak stała policya, nie dopuszczając nikogo prócz tych, którzy wylegitymować się mogli, iż nie powoduje nimi ciekawość, ale istotny interes.
— Cóż się stało? — pytano wkoło.
— Ktoś się powiesił — odpowiedział świadomy wypadku.
Kto jednak był samobójca, nikt dowiedzieć się nie mógł. Wacław zdwoił kroku; puszczono go, jako należącego do biura pana Schmetterlinga, które właśnie było widownią nieszczęścia i przed którem, pomimo zakazów i warty, utworzyło się nowe zbiegowisko.
Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom II.djvu/294
Wygląd
Ta strona została skorygowana.
284