Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom II.djvu/224

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
213

larową chustką obcierał pot płynący mu z czoła.
Aktorzy rozchodzili się... ona czekała. Dyrektor zdawał się o niej zapominać. Należało jej może odejść tykże, ale Regina ruszyć się zmiejsca nie śmiała, ogarniona dziwnem uczuciem niepewności i niemocy.
— A ty czego czekasz? — zapytał ją szorstko.
— Pan Dyrektor kazał — odparła do reszty zmieszana.
— Kazał, kazał! Myślałby kto że taka posłuszna, a to cały diabeł z tej dziewczyny.
Żądał może tylko przyjaznego słówka, ażeby się udobruchać; ale ona wyrzec go nie zdołała, więc ciągnął dalej:
— Zaręczam, że jej przewróciło w głowie wczorajsze przedstawienie; myśli naprawdę że jest primadonną.