Przejdź do zawartości

Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom II.djvu/21

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
11

wiadomością. Może pan Mergold umyślnie dał mu rzecz najeżoną takiemi trudnościami, ażeby się przekonać, co też on potrafi.
Zabrał się więc do pracy. Zrazu wszystko szło jako tako, ale gdy doszedł do właściwego rachunku, który był tak pokreślony i ułożony tak nieforemnie, iż trudno się było domyśleć jak go przepisać należy, zatrzymał się znowu. W ostateczności chciał pójść i zapytać pana Mergolda; ale właśnie rozmawiał on z jakimś interesantem. Postanowił więc spuścić się na los, który według przysłowia często sprzyja niezasłużonym Napisał, skończył i z bijącem sercem zbliżył się ze swoją robotą do naczelnika biura, który właśnie zapytywał o nią.
Pan Mergold rzucił okiem na papier i zaczął przeglądać go uważnie. Nagle podniósł głowę i spojrzał na stojącego przed sobą Wacława, a w jego smutnych, rozma-