Kłaniała się nawpół przytomna, oszołomiona, zgorączkowana, nie umiejąc sobie zdać sprawy z wrażeń doznanych. Wrażenia te były dziwne i bardzo składanej natury, tak iż sama w tej chwili rozpoznać ich nie mogła. Był to tryumf, ale tryumf niewolny od upokorzenia; te ręce oklaskujące ją, te głosy wykrzykujące nazwisko, które przybrała, drażniły jej dumę. Czuła się sługą tej całej publiki i to sprawiało jej niewypowiedzianą przykrość. Odbierała oznaki zadowolenia, ale mogło także być przeciwnie, a wreszcie jedne i drugie stwierdzały fakt jej zależności. To też w chwili gdy dziękowała za nie ukłonem, czuła że pod warstwą bielidła i różu występowały płomienne rumieńce, że łzy cisnęły się do oczu, a pomimo tryumfu tej chwili, nie były to wcale łzy radości.
Skończyły się wreszcie oklaski i wywoływania. Regina stała za kulisami, odurzona tem wszystkiem co ją spotkało. Pomi-
Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom II.djvu/179
Wygląd
Ta strona została skorygowana.
169