— Ohydnie? — powtórzył zaledwie słyszalnym głosem — ohydnie?
Regina nie wiedząc o tem, zadrasnęła najdotkliwszą strunę jego miłości własnej. Pan Bulikowski miał sposobność poznać jednego z największych artystów scenicznych, bywał nieraz obecnym w jego ubieralni, gdy przygotowywał się do jakiejś roli, i miał przekonanie, że posiada wszystkie tajemnice sztuki charakteryzowania i malowania twarzy.
Teraz więc oddalił się z całą powagą obrażonego artyzmu, którego profani nie umieją uznać, ani uszanować.
Tymczasem pan Amilkar, nie czując przy sobie argusowych oczu panny Alfonsy, a nadto zaufany może w świetną powierzchowność przybraną do roli Zdzisława, przybliżył się do niej z ujmującym uśmiechem, kiedy nagle odezwał się reżyserski dzwonek i podniosła się kurtyna.
Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom II.djvu/174
Wygląd
Ta strona została skorygowana.
164