Przejdź do zawartości

Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom II.djvu/161

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
151

— I czego tu płakać? Inna byłaby najszczęśliwszą na twojem miejscu. Masz piękność, młodość, inteligencyę, życie może ci pójść gładko, tylko trzeba mieć rozum i nie psuć sobie oczu daremnie. Jutro czwartek, więc znowu będziemy mieli próbę i tak codzień do niedzieli, a w niedzielę wystąpisz.
Miała czas opamiętać się trochę, otarła oczy.
— Czy mam przepowiedzieć rolę? — spytała łagodnie
Wzruszył ramionami.
— Nie potrzeba. Już teraz lepiej jak było nie będzie.
Schowała rolę, którą przyniosła z sobą.
— A propos, jakże się nazywasz? — zapytał znowu dyrektor.
W hotelu dość odważnie zapisała przybrane nazwisko. Tutaj jednak nie chciała podać go za swoje.