Przejdź do zawartości

Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom II.djvu/102

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
92

Widocznie grzeczność jego tyczyła się pięknej kobiety. Skoro jednak ta kobieta szukała go sama, i to szukała na teatralnej scenie, bez nikogo coby go ją mógł przedstawić, znajdowała się przeto w położeniu trudnem lub dwuznacznem i nie należał jej się żaden wyższy stopień grzeczności, na którą w potrzebie pan dyrektor doskonale zdobyć się umiał. Był on albowiem nietylko dyrektorem trupy, ale artystą-emerytem, a z konieczności zawodu swego umiał przybierać najrozmaitsze role i stosować do nich najdrobniejsze odcienie głosu, ruchu, ukłonu. Słowem człowiek ten władnął sobą wybornie i posiadał owę okrągłość gestów, owo wyrobienie krtani, owo mistrzowstwo pozy, równie potrzebne na scenie świata, jak na teatralnej.
Pan dyrektor posiadał przytem trafny rzut oka, wiedział jak i gdzie środków tych używać i to nadawało mu przewagę nad ludźmi z którymi miał do czynienia.