Przejdź do zawartości

Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom I.djvu/9

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
3

schodził już ku starości, i młoda dziewczyna.
Mężczyzna musiał być niegdyś piękny, świadczyły o tem regularne rysy, postawa wysoka, wytworna, która zachowała coś z dawnego dźwięku, i uśmiech ust regularny, odsłaniający białe jeszcze zęby. Snać życie obeszło się z nim łaskawie, albo też on nie pojął jego głębokiego znaczenia; snać nie zaznał ani palących trosk, ani gorzkich zawodów, ani ostatecznych zniechęceń, które ryją się niestartemi bruzdami na twarzy; bo twarz zachowała plastyczny wyraz, właściwy tym, których niosła spokojna fala losu, którzy nie potrzewali borykać się z jej prądami, ani walczyć ze zgubnym wirem.
To też oczy jego, jakkolwiek osmucone wiekiem i może niejednym dniem żałoby, jakie życie koniecznie przynieść musi, miały spokój i pogodę cechujące tych głównie, którzy nie potrzebowali ba-