Przejdź do zawartości

Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom I.djvu/88

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
82

sakramenta. Oto było wszystko, co jej mógł powiedzieć ten człowiek, powtarzający tylko dworskie echa.
Cichy, rozkoszny wieczór zapadł tak samo jak wówczas, gdy Wacław, rozpromieniony i szczęśliwy, przyjeżdżał tutaj do szczęśliwych. Od tego czasu upłynęło zaledwie kilka tygodni. Jasiennica ustroiła się we wszystkie wdzięki; zamiast bzów i narcyzów, kwitły teraz róże, akacye, jaśminy, a woń ich napełniała balsamicznymi wyziewami powietrze. Na werendzie, którą sploty dzikiego wina ocieniały, nie było nikogo. Dom przybrał już ten wyraz opuszczenia i nieładu, cechujący zawsze siedzibę choroby lub troski.
Nikt nie dosłyszał turkotu powozu, nikt nie wybiegł przed ganek. Pani Julska wysiadła i weszła do sieni, znając zaś dobrze rozkład domu, wiedziała gdzie się kierować. Wprost drzwi wchodowych był pokój jadalny, a za nim gabinet i sy-