Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom I.djvu/259

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
253

Dziewczyna patrzyła na nią zarumieniona, serce jej biło, oczy błyszczały, aż wreszcie rzuciła się jej na szyję.
— Pani dobrą jesteś, dobrą bardzo! — szeptała. — Pracować będę... obaczysz...
Słowa jej urywane świadczyły o głębokiem uczuciu, o postanowieniu niezłomnemu.
— Wszak powierzysz mi ją, Wacławie? — spytała stara panna, zwracając się do niego.
Postanowienie to było jedynie możiiwe. Nie posiadał dostatecznej siły oporu, czuł się zwyciężonym okolicznościami i z rodzajem rozpaczliwej rezygnacyi zgodzić się z niemi musiał.


Choroba pani Julskiej nie trwała dłużej, niż tego wymagała potrzeba, choroba bowiem jest to środek dobry, ale mający swoje niedogodności. Osoba chora zamknię-