Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom I.djvu/132

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
126

— Zdaje się, matko że i ja rozumiem je dobrze. Wiem jakie obowiązki ciężą dziś na mnie i, na Boga, podołać im potrafię!
— Jakim sposobem im podołasz? Czy wyobrażasz sobie, że ludzie ocenią cię według wartości i zasługi? Czyż nie wiesz, że skoro tylko zapotrzebujesz kęsa chleba zdobytego pracą własną, skoro będziesz musiał brać, nie rozdawać, i z pracodawcy zmienisz się w pracownika, spotkasz na każdym kroku współzawodnictwo, niechęć, zawiść, nieprzebierające w środkach?
— Tylu przecie ludzi pracuje i zdobywa sobie położenie.
— Ale ci ludzie mają umysł przebiegły, kark giętki i twarde pięści. Ci ludzie nie pytają czy potrącą kogo, odepchną lub zdepczą. Ci ludzie nie są podobni do ciebie, Wacławie.
Patrzył na matkę zasmucony. Mógł jej zapytać czemu, wiedząc to wszystko, nie uzbroiła go lepiej do walki życia.