Przejdź do zawartości

Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom I.djvu/110

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
104

spoczywająca bezwładnie w jej dłoniach, ścisnęła je gwałtownie takim ruchem, jakim tonący ściska rękę wyciągniętą ku sobie.
Pani Julska nie była zabobonną ani nerwową; przecież uścisk ten przejął ją dreszczem trwogi, jak gdyby to zimne ujęcie, niby już z poza grobu, pociągało ją z sobą. Wzdrygnęła się cała.
— Regina! — powtórzył jeszcze Jasiennicki — opuszczona... sierota!
Umilkł wyczerpany, ale wzrok jego zawisnął na matce Wacława pytający, niemal błagalny.
— Och! — zawołała, odpowiadając mu słowami — możesz być o nią spokojny. Regina ma we mnie matkę.
A po chwili dodała nagle.
— Czy chcesz ażeby zaraz połączyła się z Wacławem? To panu da spokój, a spokój to zdrowie.