Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom I.djvu/105

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
99

— Ja ztąd nie odejdę — zawołała Regina — za nic w świecie dopóki... dopóki nie zobaczę, że ojcu jest lepiej.
Pani Julska zaczęła jej przekładać, że choroba długą być musi, że sił oszczędzać należy, że wreszcie teraz ona zastąpić ją może.
Ale na to wszystko dziewczyna wstrząsała głową; łagodna zwykle, w tym razie okazywała się upartą, głuchą na rady i prośby i odpowiadała tylko:
— Ja nie chcę żeby on, odzyskawszy na chwilę przytomność, nie znalazł mnie przy sobie.
Matka Wacława musiała jej przyrzec, iż jeśli przytomność wróci, przywoła ją natychmiast. Wówczas dopiero dała się nakłonić do spoczyku i wyszła do przyległego pokoju, odprowadzona przez panią Julską, która troskliwie ułożyła ją na kanapie, przykryła szalem od wieczornego chłodu, za poradą lekarza dała parę kro-