Strona:Waleria Marrené - Życie za życie.djvu/82

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

życia unosi nas, jak prąd powietrza unosi te lekkie chmury. Im i nam zatrzymać się niepodobna, ni wracać nazad. Idalio, nie lękaj się przyszłości.
Ale ona tego pojąć nie mogła i smutnie wstrząsnęła głową.
— Czemu, zapytała po chwili, myśl moja wiecznie ucieka do dni minionych? Żałoba zdaje się ciężyć na jutrze. Nie zmuszaj mnie spoglądać w przyszłość, Edwardzie, jeżeli pragniesz szczęścia mego.
I drobne ręce złożone podnosiła z prośbą. Próżno broniła się myślą i słowem; ona czuła że już od tej chwili należała do mnie.
I cóż miałem uczynić? Z piersią pełną żądzy, z szaleństwem w mózgu, musiałem ślubować posłuszeństwo jej woli.
Smutny, blady, pokonany, stałem przy niej, pożerając nieledwie wzrokiem te usta, które tak słodkie wymawiały słowa, a tak daleko były od ust moich.
Przeszkody, trudności, zwłoki pochodzące z obcej ręki, byłbym umiał zwalczyć lub przenieść z pogodą; ale dziś cierpiałem, gdy ona sama cofała się przed przyszłością, gdy z drżeniem odsuwała myśl oddania mi się zupełnie. Cierpiałem, bom dostrzegł że serca nasze nierównem uderzają tętnem, że po raz pierwszy ja i ona zrozumieć się nie możemy...
Herakliusz zwyciężony, zwyciężał. Choć kochany, byłem nieszczęśliwy; nie wiedziałem jasnego wyjścia z tego położenia, a słowo „czekać“, które przed chwilą wymawiałem tak dumnie i ufnie, teraz zmieniło dla mnie znaczenie, wydawało mi się męczarnią.
Byłem zanadto szczerym i namiętnym, by kwestyą tę zostawić czasowi, by dać Idalii wolność oswojenia się z tą myślą. Dziś pragnąłem znać los swój stanowczo, i wszystko zdawało mi się znośniejszem niż niepewność.
A jednak pozostałem w niepewności, nie miałem ser-